„Nieznane smaki Pomorza Zachodniego. Kulinarne sekrety Szczecina i regionu”
23-25 sierpnia 2024 r. (piątek – niedziela)
W sierpniowy weekend 2024 Polskie Stowarzyszenie Turystyki Kulinarnej zrealizowało swoją dwunastą już konferencję terenową, tym razem na Pomorze Zachodnie i do Szczecina. Jak zawsze wyjazd obfitował w zwiedzanie miejsc związanych z kulinarnym dziedzictwem, degustacje regionalnych smaków, spotkania z niezwykłymi ludźmi, debaty eksperckie i towarzyskie.
W tym roku nad całością programu czuwały Marta Sidorkiewicz i prezes PSTK Karolina Buczkowska-Gołąbek oraz niezastąpiony przewodnik – znawca regionu i urodzony gawędziarz Tomasz Duda.
W menu Szczecina znalazły się przede wszystkim dwa kultowe produkty tradycyjne: pasztecik z barszczem oraz paprykarz szczeciński. Ten pierwszy zjedliśmy w kultowym barze „Pasztecik” (najstarszej pasztecikarni w Szczecinie, która działa od 1969 roku), serwowany z dawnej wojskowej maszyny. Drugi mieliśmy z lokalnego sklepu rybnego, zrobiony specjalnie dla nas na świeżo, z dobrej jakości składników. Jako że wielu osobom paprykarz szczeciński nierozłącznie kojarzy się z produktem z czerwonej puszki, poszliśmy też zobaczyć jego pomnik w tej właśnie wersji (znajdziecie go w dzielnicy Łasztownia – dawnej portowej wyspie).
Będąc na Łasztowni podjechaliśmy też pod fabrykę PPC „GRYF” S.A., która jest ważnym producentem produktów przemysłowych pochodzących z przerobu ziarna kakaowego, takich jak czekolady, masy czekoladopodobne, różnego rodzaju polewy i nadzienia, miazgi i proszek kakaowy i dzięki której to fabryce Szczecin pachnie czekoladą.
Nieopodal obejrzeliśmy też pięknie odrestaurowaną dawną rzeźnię miejską oraz pomnik bohatera filmu „Poranek Kojota” – to słynny Krzysztof Jarzyna ze Szczecina zwany Szefem Wszystkich Szefów (i skądinąd posiadający kulinarne nazwisko).
Na deser wybraliśmy magicznej pracowni Szczecinska Beza przy ul. Sikorskiego 8, gdzie spotkaliśmy się z Hanią Bezą. Ten pseudonim cukierniczy powinien znać każdy szczecinianin oraz turysta odwiedzający Szczecin. Kryje się za nim bowiem niezwykła kobieta, która miłością do słodyczy zaraża każdego. Do bezy w szczególności.
To było pełne energii spotkanie – podczas rozmowy dowiedzieliśmy się, jak narodził się pomysł na to miejsce, jak zrobić dobrą bezę, jaką książkę pisze Hania Beza i jaki jest przepis na sukces lokalu na wynos z dala od centrum miasta. Mieliśmy też okazję zdegustować bezy różnokolorowe i smakowe oraz bezy bankietowe z nadzieniem (te ostatnie, podobnie jak bezy duże oraz torty, projektuje się samemu podczas zamówienia online – polecamy, świetna zabawa: wybrać można kolor bezy, smak nadzienia, poziom jego słodkości, posypkę oraz owoce). Pyszności! Dziękujemy Hani Bezie za spotkanie i uraczenie nas obłędnymi bezami🙂
Szczecin to miasto nad wodą – rzeka Odra i Jezioro Dąbie (czwarte największe jezioro Polski) nadają mu niezwykłego uroku. I ta adrenalina, że do morza już niedaleko… Nasze wieczorne obrady konferencyjne umieściliśmy więc na statku Odra Queen – rejsy w Szczecinie, pod banderą niezwykłych panów: Konrada Deca i Piotra Matuszewskiego. To było wspaniałe, relaksujące doświadczenie!
Dwugodzinny rejs pod hasłem „Dlaczego Szczecin pachnie czekoladą?” wzbogacony został informacjami na temat pozostałych kulinarnych tradycji miasta oraz dziedzictwa winiarskiego w regionie. A to jest niezwykle bogate, sięga wielu lat, a nawet wieków wstecz. Podczas rejsu mieliśmy możliwość poznania smaków zachodniopomorskich win z kilku jego winnic. Dziękujemy Winnicy Jassa, Winnicy Kojder i Winnicy Turnau za możliwość zdegustowania dzieł ich pracy.
Dziękujemy również Stowarzyszeniu Winnice Pomorza Zachodniego za objęcie patronatem honorowym naszej konferencji.
Dworek Tradycja w Bełcznej to kolejne magiczne miejsce, do którego dotarliśmy. Właścicielka dworku, Grażyna Zaremba-Szuba, znana wszystkim jako Nina, ma ogromną wiedzę na temat kuchni pomorskiej. Jest autorką pomorskiej książki kucharskiej i pomorskich bajdurek, badaczką historycznych receptur, zwolenniczką wolnej kuchni i zdrowego stylu życia.
Gospodyni przywitała nas ziołowymi herbatami (o niezwykłym składzie, znanym tylko wtajemniczonym), domowym ciastem z jabłkami, winem domowej roboty, kompotem z orientalnymi przyprawami w pięknie odrestaurowanej klimatycznej kuchni.
Prezentacja, którą pani Nina dla nas przygotowała, odkryła przed nami niezwykłości i zawiłości dawnej kuchni pomorskiej: od dań dzikiej kuchni, po bobry, ślimaki i sernik a’la czernina. Była też okazja porozmawiać o inicjatywach świata kulinariów i turystyki. Pozdrawiamy przy okazji wspólną dobrą branżową koleżankę Joannę Ochniak.
Emocji dostarczyły nam następnie warsztaty z przemiłymi paniami Anią i Bogusią, pod czujnym okiem ekspertki. Przygotowaliśmy pierogi według XVIII-wiecznej receptury pomorskiej kuchni z wędzonymi ziemniakami i liśćmi podagrycznika, okraszone cebulką, ozdobione suszonym nagietkiem i tajemniczymi smacznymi ziarnami. Pierogi smakowały wybornie, a praca przy nich była integrująca i kształcąca.
Zwiedzając Pomorze Zachodnie z autokaru na trasie do Bełcznej dyskutowaliśmy o produktach tradycyjnych Pomorza Zachodniego, ale też takich, które powoli stają się wizytówką regionu. Dziękujemy Sadom Rajewscy za możliwość poznania smaku pysznego soku jabłkowego z odmiany Celesta oraz wizji działalności firmy.
Sydonia – to imię słyszy każdy turysta, który przyjeżdża na Pomorze Zachodnie. Szybko dowiaduje się, że kryje się za nim szlachcianka Sydonia von Borck, która w 1620 roku została ścięta i spalona na stosie jako czarownica. Historia jej życia jest jednocześnie fascynująca i przerażająca. Warto się z nią bliżej zapoznać, tym bardziej, że Sydonia stała się inspiracją do powstających w regionie opowieści, powieści, a nawet win. W miejscowości Trzebiatów istnieje wręcz winnica o tejże nazwie. I tam właśnie wybrało się nasze Stowarzyszenie.
Właściciele Winnicy Sydonia, Dagmara i Sebastian Pilczuk, to małżeństwo, które już od dekady z pasją tworzy wino, pielęgnuje winorośle i barwnie o swych działaniach opowiada. Podczas spotkania z nimi mogliśmy tej gościnności Sydonii doświadczyć. I zdegustować kilku niezwykłych win odmian rondo, regent, johaniter, solaris i muscaris, których nazwy także nawiązują do pomorskich historii – są tu: Butna Panna, Litewski Niedźwiedź, Wzburzony Narcyz czy Czarny Rycerz. Winnica Sydonia to miejsce z duszą. Chyba dzięki dobremu duchowi Sydonii…
Z pola na stół – ta istotna zasada współczesnej zrównoważonej gastronomii obecna jest w niezwykle ciekawym miejscu, które jako ostatnie odwiedziliśmy podczas XII Konferencji PSTK. Mowa o Paula & Snails Ślimak Szczeciński, które znajduje się w szczecińskiej dzielnicy Skolwin.
Miejsce to jednocześnie farma ślimaków, centrum edukacyjne oraz weekendowa restauracja. I przede wszystkim zachowane rodzinne dziedzictwo. Jego właścicielka, Paula Duda-Michałowicz wkłada w swą pracę mnóstwo czasu, pasji i poświęcenia. A nie jest to biznes prosty. Po wizycie w Skolwinie my już wiemy, jak wielką wiedzę należy posiąść, by się za niego zabrać. Co, więcej, znamy odpowiedź na pytania, które wcześniej nawet nie przyszłyby nam do głowy: jak intrygującą osobowość mają ślimaki, jak się do siebie zalecają, dlaczego ważna jest marchew w ich diecie, czy lubią słuchać muzyki, jak szybko chodzą, czym różni się Helix Aspersa Maxima od Winniczka i wiele innych. No i przede wszystkim jak się je przyrządza, by smakowały tak wyśmienicie, jak te zrobione przez panią Paulę. A mieliśmy okazję zdegustować ślimaki po burgundzku, z krewetkami w curry, z pieczarkami i serem, z papryczką chili, po hiszpańsku. Każdy z nas trafił na swego faworyta smakowego. Ślimaki te, serwowane z pieczoną bruchettą, były na prawdę pyszne – polecamy! I brownie na deser także.
Wartością dodaną miejsca są niewątpliwie gospodarze – otwarci, chętni do rozmowy, dzielący się swoją wiedzą, zainteresowani gośćmi.
Trzy dni na Pomorzu Zachodnim i w Szczecinie dostarczyły nam wielu smakowych i wizualnych wrażeń, sporej dawki kolejnej wiedzy. Poznaliśmy nowe miejsca i niezwykłych pasjonatów kulinarnych. Dzisiaj pokazujemy jeszcze kilka ostatnich perełek.
Polecamy Wam w Szczecinie nasze klimatyczne miejsce noclegowe: Hotel Willa Flora zlokalizowany w samym śródmieściu, w pięknym stylowym obiekcie przedwojennej szczecińskiej architektury. Dziękujemy kadrze menedżerskiej oraz personelowi hotelu za życzliwe przyjęcie nas, przepyszne urozmaicone śniadania i herbatę o północy oraz za udostepnienie przestrzeni na nasze walne zebranie:)
Na tyłach hotelu znajduje się za to doskonałe miejsce na wieczorny chill i kolejne kulinarne doznania. Mowa o przestrzeni Ogrody Śródmieście, które zapewniają świetną miejską letnią atmosferę, są idealne na spotkania towarzyskie przy dobrej muzyce i kuchni, wszystko pod chmurką.
Spacerując po mieście warto uczynić to także wieczorową porą – miasto jest pięknie oświetlone i zabytki – których w Szczecinie jest przecież sporo – nabierają wtedy jeszcze lepszej aury. A jak ma się przy sobie profesjonalnego przewodnika (my mieliśmy!) to spacer jest jeszcze ciekawszy.
Za to w dzień nie można odmówić sobie spaceru wśród platanów, z których Szczecin słynie. Najlepiej wybrać się do parku Jasne Błonia, gdzie są przepiękne blisko 100-letnie platanowe aleje (212 platanów). Wiosną ubogacone są dodatkowo dywanami krokusów. Niesamowite przeżycie!
Kończąc kulinarnie – w mieście możecie też skosztować pierników, znanych jako szczecińskie. Wytwarzane są od XIX wieku, obecnie wpisane na Listę produktów tradycyjnych województwa zachodniopomorskiego. Odróżnia je od innych pierników to, że wytwarzane są w formach marynistycznych, jak również nawiązujących do architektury Szczecina. To ręczna robota, gdzie każdy piernik – dość dużych rozmiarów – jest misternie dekorowany i zawijany. Ale w kształcie tradycyjnych serduszek w obszerniejszych opakowaniach też je dostaniecie.
Zachęcamy do wyprawy do Szczecina i na Pomorze Zachodnie. Dla nas była to jedna z naszych ciekawszych wypraw.